Największe drzewo

Destiny złapała go trochę mocniej. Słysząc jego słowa przez chwili zastanawiała się co też musiał chłopak przejść w swoim życiu skoro tak silnie wracało to do niego.
- Jesteś bezpieczny, tutaj nikogo nie ma. -Powiedziała patrząc mu w oczy. Musiała mu jakoś przemówić do rozumu.

Chłopak przestał drżeć. Z oczu zniknął tajemniczy błysk, zastąpiło go przerażenie. Wyprostował się, nadal nie zmieniając pozycji. Westchnął ciężko i spojrzał na Destiny, która okazała się wybawieniem. Potrząsnął głową i powoli wstał.

Obserwując tą lekką poprawę Destiny uśmiechnęła się minimalnie.
- Już lepiej? -Zapytała dla upewnienia. Nie odsunęła się od niego. Gdyby jeszcze raz musiała mu pomóc.

- Tak -powiedział i lekko kiwnął głową. Oparł się o pień, dlatego by nie upaść na ziemię. Drżał jeszcze lekko, jak to niestety było w jego życiu. Po chwili przeszedł krok do przodu. - Będę już iść - powiedział cicho i szybko zamienił się w sokoła. Zaraz potem zniknął między chmurami.

//WSZ\\ Brak weny x_x ...

Postanowiłem przejść się po lesie. Krążyłem chwilę ponad nim szukając dogodnego miejsca na lądowanie. Zniżając lot wyszukałem największe drzewo i powoli wylądowałem koło niego. Moje skrzydła nie mieściły się między drzewami więc zmniejszyłem je tak by mi nie przeszkadzały. Rozejrzałem się i zobaczyłem anielicę która wpatrywała się w odlatującego ptaka.
-Witaj, jestem Lucyfer, a ty?-Spytałem przyjaźnie podchodząc do niej. Miała zupełnie białe włosy które były dość długie i rozpuszczone. Ubrana była w delikatnie różową sukienkę a w włosach błyszczały jej ozdoby.