Park

Lucyfer złożył skrzydła i skurczył je do odrobinę mniejszych rozmiarów. Po czym usiadł na ziemi, nie chciał tak bardzo odstawać od reszty.
// To kurczenie skrzydeł sama mi w kp akceptowałaś jakby co. Bo mije skrzydła są trochę przyduże by siadać a ni chcę z nich rezygnować. //

- To jak juz ustalilismy, ze jestem najfajniejsza to co robimy.- Powiedziala wracajac do wesolego tonu.

-Morze pójdziemy do lasu?-Powiedziałem do Sue przysuwając się do niej. Wolałem ją gdy nie strzela piorunami.

Sue spojzala na niego. - Ha myslisz, ze tak od co zuce wszystko i wstane by pujsc do lasu?- zapytala wesolo.

-No nie wiem a jak padnę na kolana i zacznę błagać byś się ze mną przeszła?-Spytałem uśmiechając się.

Anioł zmrużył oczy, nie za bardzo zdołał pojąć jak Sue może być nagle tak spokojna. Siedział nieruchomo, gapiąc się na ziemię. Nie chciało mu się ruszać, czarny pies wlokący za sobą tylnie łapy nie wyglądał by dobrze. Z jego ust nie padło żadne słowo... Czyżby wstyd?

- A co ci tak zalezy, mi tu wygodnie, nadodatek chce sie czegow o wszystkich dowiedziec.

-Więc pytaj śmiało.-Odpowiedziałem zachęcająco.

- Okej powidcie jak umarliscie.

Raven drgnął nieznacznie. Nie wiedział czy powinien się odezwać, czy wypada... Miał beznadziejną śmierć, idealnie pasującą do jego charakteru. - Policja mnie zastrzeliła - odparł krótko i cicho, nie chcąc mówić za dużo. Po chwili bez słowa podniósł się i odszedł.

z.t

-A mnie zastrzelił bandyta którego wypchnąłem z jadącego autobusu w obronie innych pasażerów.

- Widzę, że nic tu po mnie - rzekł spokojnie i zaczął składać szachy. Szczerze mówiąc szukał jakiegoś spokojnego miejsca, a 4 osoby to już tłok. W dodatku nie znalazł osoby potrafiącej grać w szachy. Bywa...

- Nie musisz odchodzic, worto poznac inne dusze.- Powiedziala wesolo.

- Jesteście tu już dość długo. Można by powiedzieć, że już Was poznałem - powiedział melancholijnym tonem. Odstawił jednak na razie pudełko z szachami.

-A zagrałbyś ze mną?- Spytałem Elandiela wskazując na pudełko z szachami.